Otwierasz
mozolnie ociężałe powieki, rozglądając się zamglonym spojrzeniem po hotelowym
pokoju. Krzywisz się, gdy w środku panuje pół mrok. Syczysz cicho ze złości,
mówiąc do siebie, że zaspałaś. Starasz się odnaleźć po omacku swój telefon,
jednak nigdzie go nie ma. Jęczysz z niezadowolenia, staczając się bezwładnie z
łóżka. Twoje bliskie spotkanie z podłogą nie należy do zbytnio przyjemnych.
Podnosisz się z chłodnej ziemi, dłonią masując obolałe miejsce. Przystajesz przed
wielkim lustrem, przeczesując dłonią, rozczochrane włosy. Uśmiechasz się blado,
kierując się w stronę łazienki. Masz ochotę na ciepły prysznic. Czujesz, że z
pójścia na konkurs już nici, więc postanawiasz się odświeżyć i spotkać ze swoim
chłopakiem. Uśmiechasz się sama do siebie, odpinając guzki swojej koszuli,
która ląduje z resztą ubrani po chwili, w samym kącie pomieszczenia. Kręcisz
głowa, wchodząc po ciepłe stróżki wody. Dłońmi rozcierasz owocowy żel pod
prysznic, po rozgrzanej skórze. W twojej głowie panuje burza myśli. Na pierwszy
plan wydobywa się jednak dobitnie wizerunek twojego przyjaciela. Od jakiegoś
czasu nie potrafisz Go zrozumieć. Rzadko się z Tobą spotyka. Nie odbiera
telefonów i nie odpisuje na wiadomości, a dzisiaj? Dzisiaj jakby nigdy nic po
prostu się odzywał. Wzdychasz ciężko, otulając się szczelnie ręcznikiem.
Opuszczasz kabinę prysznicową, przystając przed zaparowanym lustrem. Dłonią
ścierasz skroploną ciecz, uśmiechając się równocześnie do swojego odbicia. Po
kilku minutach jesteś już gotowa. Uśmiechasz się ostatni raz do siebie,
opuszczając pomieszczenie. Krzywisz się, dochodząc do wniosku, że nie potrafisz
odnaleźć sobie zajęcia. Zabierasz telefon z komody, dostrzegając kilkanaście nieodebranych
połączeń; Tata, mama, Andreas, Marinus.
Ostatnie imię najbardziej Cię zaskakuje, jednak nie przykuwasz do tego zbytniej
uwagi. Chowasz komórkę do kieszeni, opuszczając swój pokój. Spokojnym krokiem
błądzisz po hotelowym korytarzu, nucąc pod nosem słowa jednej z piosenek. Nie
wiesz nawet kiedy znajdujesz się na parterze. Z zaskoczeniem mijasz recepcje, uśmiechając
się blado do siebie. Błądzisz wokół
budynku, nie wiedząc, gdzie tak naprawdę masz się udać. Wzdychasz ciężko,
sądząc , że kierunek przed siebie jest dobrą opcją. Spacerujesz w ciszy.
Żadnych zbędnych słów, po prostu Ty i otaczająca Cię rzeczywistość. Od jakiegoś
czasu miałaś dość zgiełku narastającego wokół twojej osobie. Cisza. I tylko
cisza potrafi wyleczyć Cię z tej nienawiści. Nie zauważasz nawet kiedy Planica
tonie w całkowitym mroku. Z jeszcze większym uśmiechem obserwujesz oświetlone
miasto. Miasto, w którym rozpoczyna się nowe życie.
-Lea..?
Podskakujesz
ze strachu, nerwowo rozglądając się wokół siebie. Kamień spada Ci z serca, gdy
przed sobą dostrzegasz wizerunek bruneta.
-To
tylko Ty.
Szepczesz
cicho, uśmiechając się przelotnie. Chłopak wyrównuje się z Tobą krokiem.
-Martwiliśmy
się o Ciebie. Nie odbierałaś telefonów.
Słyszysz
żal płynący z Jego ust. Uśmiechasz się krzywo, stając przed Nim, uniemożliwiając
Mu tym samym dalsza drogę. Krzyżujesz dłonie na piersiach, bacznie się Mu
przyglądając.
-I
to właśnie TY mówisz Mi o nieodbieraniu telefonów.
Pytasz
, wbijając wskazujący palec w Jego klatkę piersiową. Chłopak przygląda Ci się z
zaskoczeniem, na co Ty po prostu Go wymijasz.
-Czas
nauczyć się obsługiwać telefon, Panie Kraus.
Rzucasz
, kierując się w powrotną drogę. Lekceważysz nawołujący głos przyjaciela.
Czujesz się źle. Czujesz się dziwnie. Nie potrafisz określić swojego
postepowania. Przecież Marinus jest dorosły. Wie co robi, a Ty obrażasz się na
Niego za to, że nie odbierał głupiego telefonu? Nagle twój chód zamienia się w maratonowi
bieg. Jesteś sama. Sama w obcym mieście.
Sama na sercu i ciałem. Masz już dość obecności. Masz dość bycia w gronie
zainteresowania. Chcesz odpocząć. Tak. Teraz. Dzisiaj. Masz już dość tej
cholernego zamartwiania się o Ciebie, ale też bezsensownego zamartwiania się z
twojej strony.
-Chciałaś
dorosłego życia , to je masz.
Rzucasz
oschle do siebie, zajmując miejsce pod jednym z drzew. Opierasz swoje plecy o
jego konar, obserwując tępym spojrzeniem panoramę Planicy. Widzisz skocznie,
które idealnie komponują się ze zmrokiem.
Uśmiechasz się blado. Myślami powracasz do przeszłości. Bolącej, a za razem
szczęśliwej. Pamiętasz kiedy z radością stanęłaś pewnego dnia przed ojcem,
ubrana w przykrótkawy kombinezon, kask, gogle i narty.
-Chcę skakać, tatusiu!
Rzuciła mała dziewczynka, zaskakując tym
samym swojego ojca. Mężczyzna z uśmiechem, przykucł przed Nią.
-Dobrze. Jeśli tego chcesz, ale musisz
podrosnąć, żeby móc skakać na większych skoczniach.
Dziewczynka posmutniała, ale wiedziała, że
od czegoś musi zacząć. Z biegiem czasu, zdołała zaprzyjaźnić się z każdą
skocznią. Puchar Kontynentalny stał się przeszłością, a jej wizerunek można
było dostrzegać w każdym konkursie żeńskiego Pucharu Świata. Szkoda, że
choroba, tak brutalnie odebrała każde z marzeń.
Uśmiechasz
się przez łzy, zagryzając delikatnie dolną wargę. Co wspomnienie nie potrafiłaś
sobie z tym radzić. Byłaś jedną z faworytek do triumfu w całym cyklu, a nawet
do zdobycia medalu na Mistrzostwach. Szkoda, że przez białaczkę, każde z marzeń
umarło. Pamiętasz ten dzień. Chwilę , w której nie czułaś się najlepiej. Każdy mówił
Ci, abyś odpuściła, ale Ty byłaś zbyt ambitna. Nie mogłaś odpuścić. Siadłaś na
belce, niemal zsuwając się z niej, jednak obiecałaś sobie , że oddasz ten skok.
Nie oddałaś. W powietrzu nie potrafiłaś utrzymać stabilnej sylwetki. Jeden podmuch
wiatru i bezwładnie staczałaś się po buli. Można powiedzieć : Miałaś szczęście
w nieszczęściu. Dzięki temu wypadkowi, lekarze stwierdzili u Ciebie chorobę,
może gdyby nie on, nigdy byś się o niej nie dowiedziała. Po tamtym czasie nie
wróciłaś już na skocznie. Strach po upadku wywarł duże znamię na twojej
psychice.
-Lea.
Słyszysz
nad sobą ciepły głos chłopaka. Lekceważysz Go, wpatrując się tępo przed siebie.
Łzy bezwładnie spływają po twoich policzkach.
-Miałem
powód…
Zaczyna
cicho, zwracając tym samym twoją uwagę. Wpatrujesz się w Niego, oczekując słów wyjaśnienia.
Ale czy Ty możesz tego w ogóle oczekiwać?
-Musiałem
przemyśleć i zaakceptować kilka spraw. Może kiedyś Ci o nic opowiem, jednak na
obecną chwilę jest to nie możliwie, Li.
Szepcze
cicho, całując Cię w policzek. W ostatniej chwili chwytasz Go za ramię, wpatrując
tępo w Jego oczy.
-Nie
odchodź. Tylko nie odchodź, proszę.
Wychrypujesz
z trudem, ale On Ci nie odpowiada. Odchodzi, a Ty czujesz, jakby wszystko wokół
się rozsypywało w malutkie kawałeczki. Kręcisz głową, ale Jego już nie ma.
-Marinus!
Krzyczysz,
ale odpowiada Ci tylko cisza.
-Wróć
, proszę. Zależy Mi na Tobie.
Dodajesz
już sama do siebie. Pierwszy twój dzień w Słowenii, a Ty już zdołałaś utracić
najlepszego przyjaciela. Gratulacje Lea!
Od autorki:
Nie
rozumiem Mariunusa. Siebie też już nie rozumiem. Chcę w tym opowiadaniu zrobić
coś takiego, a jednak wiem, że to bezsensu! Ehh…nie wiem jak to będzie. Mam
nadzieje, że podoba Wam się ten rozdział : ) Dziękuję za Waszą obecność. ;*
Kocham Was <3
Buziaki
;*
P.s Mam
do Was króciutkie pytanko: Wybieracie się
do Zakopanego na skoki? Ja w tym
roku a i owszem. :)
P.s.
1. Dla dobrego humoru, polecam ten filmik ! :D Kocham Ich <3
Zapraszam też na coś nowego ! :)
Naiwne serce
Zapraszam też na coś nowego ! :)
Naiwne serce
Widziałam, że Marinus jest ważny dla Lei, że jej na nim zależy, ale czy on naprawdę musi tak postępować? Czy kiedy Andreas przestaję ją krzywdzić, Kraus musi zaczynać? O co mu chodzi? O niego? O Wellingera?
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i zapraszam na Kacpra ;)
Ohhhh ten Marinus!
OdpowiedzUsuńO co w tym chodzi? :)) Hmmmm. Kurczę, może tu chodzi o Andiego? Może Marinus zakochał się w Lei?
Nie będę wymyślała scenariuszy, dalszy los bohaterów leży w Twoich rękach. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, może troszkę bardziej optymistyczny (czytaj: więcej Andiego, hahaha)
WENY :*
Buziaki! :)
PS. Miałam jechać do Zakopanego, ale plany potoczyły się nieco inaczej ;c Szkoda, może byśmy się poznały, kto wie ;))
PA :*
Szczerze, tez nie rozumiem Marinusa...
OdpowiedzUsuńNie rozumiem tez Lei...
Pogubilam sie...
Jednak czytalo mi sie ten rozdzial naprawde dobrze. :) Zawiesilas bardzo wysoko poprzeczke i powiem Ci, ze podolalas. :)
Uwazalam Marinusa za przyjaciela. Za cxlowieka,ktory murem stoi za Lea. Osobe, ktora jej kibicuje. Teraz jestem nim rozczarowana. -.-
Mam nadzieje, ze kolejny rozdzial rozwieje moje watpliwosci. :)
Czekam na kolejny rozdzial. ♡♡
Buziaki :*
Żadnego z nich nie rozumiem. Marinusa, bo ignoruje a zarazem zależy mu na Lei. A zaś jej nie rozumiem, bo choć stara się udawać ze nie jest dla niej ważny a jednocześnie go potrzebuje. Ale człowiek to skomplikowana istota. Takie życie. Rozdział cudowny, idealny jak zwykle, buziaki :*
OdpowiedzUsuńspóźniona, ale mam usprawiedliwienie: miałam studniówkę. wczoraj przez cały dzień odpoczywałam, także nie miałam kiedy wejść na blogi.
OdpowiedzUsuńja również nie rozumiem Marinusa, ale podejrzewam skąd bierze się jego dziwne zachowanie... no ale nie będę tutaj pisać o moich domysłach, wszystko się wyjaśni w swoim czasie.
zaskoczyłaś mnie tym, że nasza Lea była skoczkinią. szkoda, że los spłatał jej takiego figla z tą białaczką :( ale jak to mówią: nie ma tego złego coby na dobre nie wyszło. gdyby nie ten upadek, nikt by nie wiedział o chorobie, która rozwinęłaby się do takiego stadium, z którego nie byłoby już ratunku...
z niecierpliwością oczekują na 11-stkę :)
pozdrawiam :*
weny!