sobota, 31 stycznia 2015

Epilog : Póki przy Tobie jestem, nie pozwolę Ci odejść.


Nienawidzę tego dnia, jak grom z nieba spadło
To wszystko na raz, spadło to na Nas.
W kilka minut obróciło się to w nicość taka pustka,
tylko płacz pozostał w ustach gorzki smak...

Tępo wpatrujesz się w trumnę, w której spoczywa bezwładne ciało Lei. Wpatrujesz się w Nią, nie mając nawet sił, na starcie łez, które bezwładnie spływają po twoich policzkach. Tutaj Nikt nie patrzy na męskość czy cholerną, męską dumę. Każdy tutaj na własny sposób przeżywa śmierć dziewczyny. Przykucasz niepewnie przy Niej, jako jedyny decydując się na ten, w obecnej chwili odważny krok. Zagryzasz dolny płatek wargi, układając swój policzek na Jej klatce piersiowej. Przymykasz powieki. Rozklejasz się już całkowicie , nie czując miarowego unoszenia się Jej ciała. Ciepła emanowanego przez 36.6 stopnia. Ciszę. Brak zażartej walki serca. Do tej pory naiwnie wierzyłeś, że to wszystko jest po prostu nie wyszukanym żartem. Kawałem na prima aprilis wykonanym przez los, ale przecież pierwszy kwietnia dopiero za pół roku…
Oddalasz się od Niej na nieznaczną odległość, zaszklonym wzrokiem lustrując Jej twarz. Zamknięte powieki, które już nigdy się nie otworzą. Które nigdy nie zobaczą waszej córeczki. Wargi, które już nigdy nie wypowiedzą żadnego słowa. Usta, których już nigdy nie poczujesz smaku, ani ciepła. Sznurujesz nerwowo wargi, ale nawet to nie pomaga Ci powstrzymać łez. Twoja krtań sama rwie się do krzyk. W porę się opamiętujesz. To nie miejsce na to! Przykucasz na lewym kolanie, gładząc dłonią , delikatnie policzki dziewczyny, jakby bojąc się, że Ona zniknie. Odejdzie , ucieknie, chociaż wiesz, że za krótki moment to właśnie nastąpi. Odsuwasz swoją dłoń, delikatnie zbliżając się do Jej policzka. Składasz na Nim przelotny pocałunek. Nie czujesz obrzydzenia, a ból, który rozrywa na pół twoje serce.
Podnosisz załzawiony wzrok ku górze. Nad Tobą wiszą szare chmury, z których zaczyna pokrapywać deszcz. Wracasz spojrzeniem na spokojną twarz twojej ukochanej, zaciskając powieki. Szepczesz ciche dlaczego? Mimo tych kilku dni, które spędziłeś w samotności, nie potrafiłeś pogodzić się z tym wszystkim. Z myślą, że Jej już nie ma. Że nie stanie w progu mieszkania, czego naiwnie oczekiwałeś przez dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Powracasz spojrzeniem na Leę, czując, jak Wasz czas ucieka. Ostatni raz dotykasz Jej policzka, składając krótki pocałunek na Jej wargach.
-Do zobaczenia po drugiej stronie.
Szepczesz cicho, układając między Jej skrzyżowanymi dłońmi, czerwoną różę. Opuszkiem palców ścierasz spływające łzy, oddalając się. Przystajesz w miejscu, czując jak nogi uginają się pod twoim ciężarem. Z trudem wpatrujesz się w wieku trumny, które bezwładnie się zatrzaskuje. Każde z twoich organów, jakby na moment zapomniało jak pracować, gdy trumna bezwładnie sunie na dno, wykopanego dołu. Kręcisz głową, a po policzku spływa Ci łza. Wokół roznosi się przeraźliwy płacz. Sznurujesz wargi, spoglądając na rodzicielkę Lei i twojego trenera. Widzisz jak Ona cierpi. Widzisz, że nie tylko Tobie trudno jest się pogodzić z nową codziennością. 

 W duszy krzyczę, Nikomu nie życzę być teraz tutaj,

i widzieć to, jak ktoś odchodzi, jak odchodzi serca bicie.


~*~


Puchar Świata w Kussamo.

Zajmujesz miejsce na drewnianej belce. Sprawdzasz wiązania. Sprawdzasz rękawy swojego kombinezonu. Kiedy wszystko jest już gotowe, spoglądasz w kierunku gniazda trenerskiego, czekając na znak. Widzisz jak brutalnie przez powiewy wiatru jest traktowana, trzymana w ręku trenera chorągiewka w narodowych barwach. Nawet tutaj dostrzegasz kręcąca głowę trenera. Ale jest znak. Zielone światełko i niepewny ruch trenera. Ruszasz z belki, sunąc swobodnie po rozbiegu. Wybijasz się, układając swoją sylwetkę w powietrzu. Już na początku walczysz z silnym oporem powietrza, ale po chwili czujesz mocny ciężar na swoim lewym barku. Po woli zaczynasz tracić równowagę i świadomość. Kolejny z podmuchów jest zbyt silny. Bezwładnie suniesz po ośnieżonej zeskoku czując przeszywający ból. Nie potrafisz się ruszyć. Wszystko Cię boli. Syczysz cicho, a wtedy widzisz Ją. Czujesz jak dotyka twojej dłoni.
-Lea.?
Mówisz słabym głosem, wpatrując się w wizerunek dziewczyny, która znika wraz z pojawieniem się ekipy lekarskiej. Ze złością i grymasem obserwujesz poczynania mężczyzn. Jednak Lea nie odeszła widzisz Ją nad Nimi .Uśmiechasz się w Jej kierunku.
-Zabierz Mnie ze sobą…
Szepczesz i zdaje się, że tylko Ona Cię słyszy. Widzisz jak kręci głową. Widzisz również  złość na Jej twarzy.
-Póki przy Tobie jestem, nie pozwolę Ci odejść.
Słyszysz Jej głos. Ciepły i melancholijny. Nic się nie zmienił. Uśmiechasz się po raz kolejny, chcąc złapać Jej dłoń. Nieudolne staranie. Oddychasz ciężko, starając wyswobodzić swoją szyję.
-Andreas , nie ruszaj się chłopaku!
Słyszysz obok głos członka niemieckiej kadry. Lekceważysz Go.
-Lea. Lea. Leaaa!
Twój krzyk roznosi się głucho wokół. Zamykasz powieki, widząc dziewczynę na ich wewnętrznej części.
-Walcz ! Andreas, walcz !
Słyszysz Jej głos , odbijający się w twojej głowie. Uśmiechasz się krzywo, kręcąc głową.
-Chcę być z Tobą.! Tęsknię. Nie potrafię radzić sobie z twoim brakiem, nie potrafisz tego zrozumieć?
Pytasz głucho, stając nagle z Nią twarzą w twarz. Czujesz się dziwnie. Oglądasz się nerwowo wokół siebie, nie potrafiąc znieść rażącej bieli.
-Masz Sophie. Pamiętasz, obiecałeś Mi coś, że będziesz walczył o Jej szczęście, nie możesz pozwolić na to, aby nasz dwóję odwiedzała na cmentarzu!
Rzuca ostro, wbijając wskazujący palec w twoje ciało.
-Kocham Cię , Lea. To też jest ważne. Moje serce umarło z chwilą twojej śmierci.
-Nie mów tak.
Spogląda na Ciebie, a Ty nagle tracisz równowagę. Wszystko wokół znika i pojawia się ciemność.
-Walcz , Andreas. Jeśli nie dla skoków czy rodziny, to zrób to dla Sophie. Dla Mnie. Walcz kochanie!
Otwierasz mozolnie powieki, dostrzegając , że znajdujesz się w szpitalu.  Z trudem przełykasz ślinę. Po chwili dołączają do Ciebie rodzicie, siostry i lekarz, który wypytuje o stan twojego samopoczucia. Fizycznie jak na taki upadek czujesz się bardzo dobrze, a z psychiką jest już inna rozmowa. 

~*~


Igrzyska Olimpijskie w Pyeongchang.

Z wyczekiwaniem oczekujesz na swój drugi skok. Na to, aż chorągiewka w narodowych barwach skieruje się w dół. Czekasz tylko na ten jeden znak. Gest, który pozwoli Ci walczyć o złoty medal Igrzysk Olimpijskich .
Na szczycie pozostałeś Sam. Nie wliczasz do swojego towarzystwa serwismenów i członków Jury. Bierzesz głęboki oddech, czym delikatna mgiełka otula twoje wargi. Zielone światełko i zdecydowany gest trenera. Możesz ruszać! Poruszasz nartami w torach, odbijając się od belki. Układasz się w idealnej pozycji najazdowej,  wybijając się po chwili z progu. Układasz swoje ciało w powietrzu, czekając aż twoje ciało uderzy w ziemię. Z tą chwilą twoje lewe kolano zgina się delikatnie, układając w idealny telemark. Po upadku w Kussamo nie miałeś zbyt wielu startów. Możesz pokusić się, że aż o połowę mniej niż pozostali , twoi rywale, ale nawet to nie pozwoli Ci odebrać marzeń o złocie i tryumfie na koreańskiej ziemi.
Gdy dostrzegasz długość swojego skoku, zaciskasz dłonie w geście zwycięstwa i radości. Uśmiechasz się, rozpinając swoje narty. Podnosisz je, ocierając z zaległego na nich śniegu. Wzrokiem wodzisz wokół siebie, oczekując na ostateczną notę.
-Jessst!
Krzyczysz, gdy na telebimie wyświetla się szczęśliwa jedynka. Podbiegasz do swoich rodziców, z których ramiona odbierasz córeczkę. Całujesz Ją w policzek, przyjmując gratulacje od swojej rodziny i pozostałych zawodników .Przebierasz się, co jakiś czas z dumą spoglądając na bawiącą się twoim kaskiem, Sophie. Uśmiechasz się do Niej. To już cztery lata. Cztery długie lata od Jej narodzin i śmierci Lei. Z czasem coraz lepiej radzisz sobie z Jej brakiem, ale jednak wciąż nie potrafisz całkowicie się z tym pogodzić.
Zabierasz dziewczynkę na ręce, kierując się w stronę podium, na którym już za chwilę będziesz nagradzany. Podrygujesz Nią delikatnie, czym wzbudzasz rozbawienie na Jej twarzyczce.
Spiker rozpoczyna , krótki wstęp do twojej osoby. Uśmiechasz się , po chwili biegnąc w stronę najwyższego stopnia podium. Stajesz na nim, stawiając Sophie na nogach. Uśmiechasz się, machając dłonią w kierunku zebranych przy skoczni kibiców. Gratulujesz swoim rywalom. Z uśmiechem i zamyśleniem wpatrujesz w najcenniejszy kruszec, który spoczywa na srebrnej paterze. Nachylasz się delikatnie, czując jak spoczywa na twojej klatce piersiowej. Zabierasz go do rąk, całując.
‘To dla Ciebie, Lea!’ Uśmiechasz się blado, ściągając z głowy czapkę. Z duma śpiewasz niemiecki hymn, przymykając powieki. To jest i był twój dzień !





KONIEC


Od autorki:
A więc koniec. Już ostatecznie żegnamy się z Andreasem , Leę oraz Sophie. To opowiadanie było bardzo trudne, ale czuje, że dałam rade sprostać tej tematyce. Smutne zakończenie tak jak jego całość, było przeplatane również chwilami radości. :)
Dziękuje za Wasza obecność. Za każdą chwilę , którą poświęciliście dla przeczytania i skomentowania każdego rozdziału. Dzisiaj Mam prośbę do tych, którzy nigdy nie komentowali, proszę o nawet pozostawienie króciutkiej informacji ! :)
DZIĘKUJĘ JESZCZE RAZ ZA WSZYSTKO !!!

Mówię do zobaczenia !
Na Stefanie ->KLIK<
Oraz czymś nowym ->KLIK<

20 komentarzy:

  1. Pięknie! Nigdy nie komentowałam, ale byłam i dziś to ja mówię Tobie Dziękuję. Smutno mi, że to już koniec, że więcej nie bedzie juz Lei, Andreasa i Sophie, ale opowiadanie na zawsze pozostanie w moim sercu. Dziękuję Ci za to, ze moglam tu byc i czytac. Nadal jestem w emocjach po tym rozdziale, wiec trudno mi cokolwiek powiedziec. Mogę jedynie stwierdzic z calym szacunkiem, ze zachwycil mnie Twoj talent od początku. Biedny Andreas, byl tak blisko Lei, tak blisko... Ale walczyl.
    Co do tematu, poradzilas sobie wspaniale. Życzę dalszej weny.
    Bjørghild.

    OdpowiedzUsuń
  2. Juz się bałam ze on, no wiesz kaput. Ale nie dobrze ze to się tak skończyło. Pięknie to wszystko rozwiazalas. Cieszę się że mogłam tu być. Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne opowiadanie i jeszcze piękniejsze zakończenie, mimo wszystko. Ta historia na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
    Oby więcej takich! Powodzenia :) :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Że koniec?! Że już?! o.o
    Chwilę mnie nie było, a...
    Krótko mówiąc- doprowadziłaś mnie do łez. Było tyle chwil, kiedy zachwycałam się nad sposobem ukazywania świata przedstawionego przez Ciebie, jak i również sposobu, w którym to wszystko opisywałaś. Narracja jest bowiem cudowna. Charakterystyczna dla Ciebie.
    Owszem, kochana... Nigdy nie czytałam tak pięknego opowiadania o tak trudnej tematyce. Postawiłaś przed sobą wyzwanie i w pełni mu sprostałaś. Czapki z głów! ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepiękny... :')
    Postawiłaś sobie poprzeczkę bardzo wysoko i jestem zdumiona, że temu podołałaś. To oznaka tego, iż jesteś naprawdę utalentowaną pisarką. ;)
    Pogrzeb... Coś strasznego. Tym bardziej dla osoby, która była emocjonalnie związana z nieboszczykiem.
    Lea czuwa nad nim i nie pozwoli, by Andiemu stało się coś złego. To samo dotyczy ich córeczki. :')
    Znów płakałam. Ale już przywykłam do tego czytając to opowiadanie. ;)
    W pełni zgadzam się z moją przedmówczynią. Czapki z głów! ♥
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, że nie skomentowałam kilku ostatnich rozdziałów, ale wiedz, że byłam z Tobą ;)
    Szczęście w całym nieszczęściu :) Już myślałam, że nam Andiego uśmiercisz w Kuusamo :p A kiedy to było? Bo tak nie ogarniam zbytnio xD Czy to było w 2014 czy 2017 ;p Bo tam się wywalił w tym sezonie, ale było to kilka dni przed Igrzyskami, więc... :D Dobrze, że Sophie jest cała i zdrowa :) I wycisnęłaś mi łzy jak "Nad życie"- udała Ci się ta tematyka, oj tak ;) A Andi taki romantyczny był na cmentarzu... Tylko się zastanawiam, czy Lea czuła już, że umiera i ściągnęła maskę, czy chciała skrócić cierpienie...
    Opowiadanie było mega, nie masz za co się obwiniać! Udało Ci się ♥ Życzę weny na kolejne! Pozdrawiam ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  7. BRAWA, UKŁONY I POKŁONY.
    Brak słów. Od początku te opowiadanie było pisane perfekcyjnie! ♥
    KOCHAM CIĘ ZA TO :*
    Smutna, ale piękna historia. Urzekł mnie moment, gdy Andi bierze córeczkę na podium.
    Buziaki:*
    PAPA ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. To co napisałaś jest niesamowite. Pięknie ukazuje miłość Andreasa do córki i do Lei. Nie wiem co mam pisać . Tego opowiadania nie da się opisać słowami . TTy nie jesteś dobrą pisarką ty jesteś niesamowitą , wspaniałą pisarką. Dla mnie było zaszczytem czytać Twoje opowiadanie. Współczuję osobą ,które nie będą mieć okazji aby przeczytać Twoje opowiadanie. Po prostu DZIĘKUJĘ CI ZA TO , ŻE TO NAPISAŁAŚ ... TO BYŁO COŚ PIĘKNEGO . <3 Pozdrawiam serdecznie Karolina

    OdpowiedzUsuń
  10. A tak się łudziłam, że Lea wyzdrowieje i że będzie tworzyć wspaniałą rodzinę wraz z Andim i córeczką... Jednak pomyliłam się i to bardzo. Los jest okrutny i zabiera nam to, co dla nas najważniejsze. W tym przypadku Andiemu zabrał ukochaną, mamę jego córki. Zabrał Leę jej rodzicom, przyjaciołom... Dziewczyna miała całe życie przed sobą. Widocznie już wykonała swoją misję na ziemi i Ktoś potrzebował jej u Góry. Smutne to, naprawdę...
    Aż łza się w oku kręci!
    Andi żyje dalej, wraz z córką. Żyje dla Lei, nie poddaje się, walczy. I zdobywa Złoto Olimpijskie! ;)
    Widok jego z córką w ramionach na podium całkowicie mnie wzruszył ;)
    Dziękuję Ci, że mogłam czytać to opowiadanie. ;*
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. przepiękny epilog ♥

    nie potrafię znaleźć nawet kilku słów na wyrażenie mojej opinii, bo one nie oddadzą w całości tego, co czuję po przeczytaniu powyższego epilogu.

    wspaniale poradziłaś sobie z tym opowiadaniem. jestem z Ciebie dumna ♥

    pozdrawiam, buziaki :*

    weny!

    OdpowiedzUsuń
  12. Piękna historia ♥
    Włożyłaś w nią tyle emocji, serca i to widać :3
    Andreas cały czas tęskni za Leą, ale powoli się przyzwyczaja do jej braku. Shopie za pewnie jest piękną wersją mamy :)
    Nie wiem co tu więcej pisać, bo nie ma słów, które opisałyby tak pięknie tą historie :3
    Pozdrawiam i weny :*
    Czekam na Ciebie u mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudowny epilog, tak samo jak cała ta historia <3

    OdpowiedzUsuń
  14. O pewnego momentu czytałam Twoje opowiadanie, chociaż do tej pory żadnego rozdziału nie skomentowałam. Czasami bywało tak, że zapominałam, czasem widziałam kilkanaście komentarzy pod rozdziałem i myślałam sobie, mój jeden nie zrobi większej różnicy. Jednak w zdecydowanej większości po prostu nie bardzo wiedziałam co napisać. Bo dwa słowa - super rozdział - było zbyt banalne, a Twoje rozdziały zasługiwały na więcej.
    Pod prologiem nie mogłam jednak milczeć.
    Pokochałam tę historię wraz z pierwszym rozdziałem, który przeczytam kiedy tutaj trafiłam, a każdy następny rozdział i te, które musiałam nadrobić jeszcze bardziej utwierdzały mnie w przekonaniu, że ten blog jest inny. I chociaż ktoś wcześniej napisał, że nieco powieliłaś historię Agaty Mróz, i rzeczywiście można dostrzec kilka podobieństw, to jednak ja uważam, że to był najlepszy z możliwych wzorów. Któż z nas nie szuka inspiracji we własnym życiu czy historiach z pierwszych stron gazet czy filmów.
    Opowiadanie broni się świetnym stylem, który sprawia, że człowiek ma czasem łzy w oczach, a czasem śmieje się razem z bohaterami. Autentycznie miałam ciarki na plecach, kiedy Lea pojawia się przy Andim i każe mu walczyć. Każdy z nas chciałby mieć przy sobie anioła stróża, prawda:-) Widać, że każdą cześć napisałaś sercem i z ogromnymi emocjami. I te emocje czuć w każdym słowie.
    Podobała mi się też zmiana jaka zaszła w samym bohaterze. Początkowo nie miałam o nim zbyt dobrego zdania, ale teraz pod koniec, znacznie zyskał w moich oczach. Stał się odpowiedzialnym, dorosłym mężczyzną. Ojcem. To najważniejsza rola dla niego.
    Ech, zawsze jest mi smutno kiedy czytam epilog i wiem, że na danym blogu nie pojawi się już kolejny rozdział. Jedyna rzecz jaka mnie pociesza, to to, że zawsze mogę tutaj wrócić i przypomnieć sobie tą historię. Znów przekonać się jak wielką siłę ma prawdziwa miłość :-)
    Dziękuje Ci za to.
    Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Poryczałam się już wcześniej. I przepraszam, ale ja jestem tylko w stanie podziękować za tą historię. Jestem już za bardzo rozchwiana emocjonalnie. To było coś niesamowitego.

    OdpowiedzUsuń
  16. Komentuję wreszcie i ja. Trochę mi zajęło nadrobienie całości - szkoła nieźle dawała się we znaki - ale bardzo mi zależało na skończeniu tego opowiadania.
    Podobało mi się, bo było bardzo realistyczne i ogólnie fajnie napisane tzn nie jakieś smęty nieszczęsne, tylko ładnie wszystko oddane bez żadnej przesady z którejkolwiek strony.
    Żeby napisać takie coś potrzeba mieć talent, który ty właśnie posiadasz. Może i się nie poryczałam (jestem strasznie niewrażliwa), ale jednak to opowiadanie wzbudziło we mnie pewne emocje. Hmm no nie wiem, co tu jeszcze napisać... mam szczerą nadzieję, że zobaczysz ten komentarz. Nie dlatego, żeby Ci udowodnić, że wszystko przeczytałam, tak jak zresztą obiecałam, ale dlatego, że chciałam ci podziękować. Tak, podziękować za chwile spędzone z tą historią.
    To już chyba wszystko :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Dopiero miałam okazję przeczytać całe opowiadanie :)
    Rozpłakałam się :( To opowiadanie było piękne, cudowne, a za razem smutne. Masz wielki talent w pisaniu, uwierz. Opisujesz to wszystko w doskonały sposób, jak nikt inny.
    Chcę ci podziękować, że miałam zaszczyt przeczytać tak wspaniałą historię.
    Pozdrawiam i do zobaczenia :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Czytałam końcówkę z bananem na twarzy :D Lea (a raczej jej duch) miała rację. Jeśli Andreas w tamtym momencie w Kuusamo by się poddał, okazałby się egoistą. Przecież ma Sophie! Nie wyobrażam sobie co by było gdyby wtedy nie walczył o życie...
    Chciałabym Ci podziękować za to opowiadanie. W cudowny sposób to wszystko opisałaś. Wykazałaś się niemałą dojrzałością. Każde zdanie zostało przepięknie sformułowane. Jesteś po prostu genialna i masz wielki talent! ♥
    Pozdrawiam i lecę czytać nowego bloga :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Dopiero teraz znalazłam twojego bloga i naprawdę jestem nim zachwycona. Piszesz rewelacyjnie. Szkoda że Lea nie żyje...
    Naprawdę piękne i poruszające opowiadanie :*
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie:
    http://blekit-oczu-blekit-nieba.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Jeju... trafiłam na tego bloga przez przypadek i nie żałuję, że tutaj wpadłam. Epilog jest... po prostu rewelacyjny. Taki cholernie prawdziwy, wywołujący emocje... Może nie ma szczęśliwego zakończenia, ale podoba mi się, bo napisałaś go naprawdę... brak słów, by to opisać ;)
    Masz niezwykły talent, zazdroszczę!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń