-Dlaczego się nie odzywałeś?
Pytasz
ponownie, jak najciszej potrafisz. Boisz się odpowiedzi. Po chwili żałujesz, że
pozwoliłaś temu pytaniu, opuścić twoje myśli.
Spuszczasz
głowę, zajmując miejsce na pobliskim murku. Dłonią strzepujesz pozostałości
śniegu na nim, obserwując nikle, blade płatki , które rozpuszczają się w twojej
dłoni.
-Musiałem
sobie to wszystko na spokojnie poukładać . Wybacz Lea. Tutaj nie chodzi o
Ciebie, a o Mnie.
Mówi,
a Ty wpatrujesz się w Niego z osłupieniem. Kręcisz głową, czując piekące w
kącikach oczu, łzy.
-Nie
musisz Mi niczego tłumaczyć . Rozumiem wszystko bardzo dobrze.
Zeskakujesz
z miejsca, kierując się przed siebie. Nie zważasz na nawołania ze strony
skoczka. Lekceważysz je, kierując się przed siebie. Dopiero po jakimś czasie,
spoglądasz za siebie. Zamglonym spojrzeniem lustrujesz Jego sylwetkę, kręcąc
głową
-Zawiodłam
się na Tobie, Andreas!
Szepczesz
przez łzy, biegnąc przed siebie.
*
Z
otępieniem wpatrujesz się w znikając coraz bardziej z pola twojego widzenia, sylwetkę
dziewczyny. Klniesz pod nosem, z całych sił kopiąc pobliski konar drzewa. Oblizujesz
językiem spierzchniętą wargę, spoglądając na Nią ostatni raz. Widzisz jak stoi.
Wpatruje się w Ciebie. Czujesz Jej ból. Widzisz łzy , szklące się w Jej oczach
i wargi. Wargi, które szepczą, tak brutalnie raniące Cię słowa. Kręcisz głową,
przeczesując dłonią włosy. Nie zważałeś na to, że jest zimno, a na twojej głowie
nie spoczywa sponsorowska czapka. W obecnej chwili liczyła się twoja głupota.
Zraniłeś Ją. Jakby już nie starczało Jej bólu i smutku.
Po
chwili dociera do Ciebie wszystko. Ile sił w nogach biegniesz w kierunku, w którym
udała się Lea. Bacznym wzrokiem otulasz pobliskie okolice, starając się
dostrzec smukłą sylwetkę dziewczyny. Kiedy Ją widzisz, zwalniasz krok. Z każdym
milimetrem, słyszysz Jej płacz. Krzywisz się , czując niemiłosierne ukłucie w
klatce piersiowej. Twoje serce. Serce bijące właśnie dla Niej.
-Przepraszam
za to, że jestem idiotą. Przepraszam za to, że nie było Mnie przy Tobie, kiedy
potrzebowałaś Mnie najbardziej. Wybacz za to, że nie potrafię być idealny.
Przepraszam po prostu za wszystko…
Stajesz
tuż za Nią. Czujesz jak drży, gdy dotykasz Jej ramienia. Widzisz też jak
pośpiesznie strzepuje twoją dłoń, oddalając się od Ciebie na kilku centymetrową
odległość. Widzisz ból kotłujący się w Jej ciemnych tęczówkach.
-Przepraszam.
Przepraszam. Przepraszam, Lea.
Krzyczysz,
ale Ona wciąż wpatruje się w Ciebie z pogardą. Widzisz w Jej oczach ból i
słowa, które echem odbijają się w twoich myślach. Kręci głową, ciężko
oddychając. Zbliżasz się do Niej, jednak ona odsuwa się po raz kolejny. Nie
chce twojej pomocy, a Ciebie to nie dziwi. Spuszczasz głowę. Po raz pierwszy
jest Ci głupio, Wellinger!
Wzdychasz
cicho, zbierając się w sobie. Czujesz jak coś w Tobie pęka.
-Jak
wyniki?
Pytasz,
naiwnie wierząc, że odpowie. Spoglądasz na Nią , spod niesfornych kosmyków
włosów. Nawet nie miałeś kiedy wybrać się do fryzjera, Andreas! Spoglądasz na
Nią z uczuciem. Nigdy nie czułeś niczego podobnego. Ona była wyjątkowa. Dla
Ciebie. Dla twojego serca. Od zawsze traktowałeś każdą dziewczynę jako Tą na
jedną noc, bo One same miały Cię za takiego. Z Leą miałeś inaczej. Od kąt Ją
poznałeś , czułeś, że Ona jest inna. Jej charakter. Uśmiech. Wszystko było dla
Ciebie idealne. Uśmiechasz się sam do siebie, dopiero po chwili dostrzegając,
że Ci się przygląda. Wbijasz w Jej załzawione oczy, swój wzrok, starając się
,aby zobaczyła, to czego nie potrafisz w obecnej chwili z siebie wydusić.
Słyszysz Jej cichy szloch. Łkanie, które przeszywa twoje myśli, zadając
niemiłosierny ból.
-Lea,
proszę powiedz coś. Cokolwiek. Proszę.
Szepczesz
cicho, opuszkami palców gładząc Jej dłoń.
-Nie
mamy o czym rozmawiać, Andreas. Bo o czym masz rozmawiać z dziewczyną, która za
kilka dni może umrzeć? No o czym? Jak jest po drugiej stronie ?
Kręcisz
głową.
-Nie
, Lea nie umrzesz. Nie pozwolę Ci na to, rozumiesz?
Syczysz,
zaciskając swoje dłonie wokół Jej nadgarstków. Delikatnie otulasz swoja dłonią
, Jej podbródek, podnosząc go łagodnie tak, aby spojrzała w twoje oczy. Odwraca
wzrok. Uśmiechasz się blado, ponawiając swój ruch. Teraz już się nie wyswabadza
z twojego uścisku, ani nie odwraca spojrzenia. Puszczasz uścisk, otulając swoją
ręką Jej policzek. Czujesz Jej ciepło. Przytulasz Ją do siebie z całych sił.
Czujesz, że na to czekałeś przez te ostatnie dni. Żeby poczuć Ją przy sobie.
Aby mieć w swoich ramionach cały swój świat. Uśmiechasz się szeroko, zaciskając
swoje ramiona.
-Kocham
Cię , Lea. Kocham Cię.
Szepczesz
nad Jej uchem, całując przelotnie w policzek. Jednak zamiast uścisku , czujesz
ponownie, mocne szarpnięcie. Spoglądasz na Nią zaskoczony, starając się
ponownie przytulić, ale Ona znów wyrywa się z twojego uścisku.
-Kochasz
Mnie?
Pyta
drżącym głosem, spoglądając na Ciebie. Przytakujesz pewnie, oczekując na Jej reakcję.
Wpatrujesz się niemo w Jej poczynania. W to jak sięga dłonią po kaptur,
spuszczając go. Jak sięga po swoją czapkę, ściągając ją.
-A
teraz….teraz też Mnie kochasz?
Szepcze,
a Ty spoglądasz na Nią z otępieniem. Chcesz przytaknąć głową, ale coś Ci nie
pozwala. Zamiast tego dostrzegasz jak po Jej policzku spływa łza, a z ust
wydobywa się ciche wiedziałam.
Odchodzi, a Ty wciąż stoisz w miejscu, wpatrując się w Jej znikając po woli
sylwetkę. Kręcisz głową, biegnąc za Nią.
-Andreas!
Odwracasz
się za siebie, machając na odczepnego dłonią . Podążasz za Nią, ale wtedy
czujesz mocne szarpniecie za rękaw kurtki i bezwładnie opadasz na lodowaty
śnieg. Jego chłód działa na Ciebie orzeźwiająco. Przywołujesz swoją sylwetkę do
pozycji siedzącej. Otulasz ramionami swoje kolana , strzepując pozostałości
śniegu na swoim ciele.
-Jestem
idiotą, Freitag. Jestem idiotą!
Dodajesz
głucho, wpatrując się tępo w kierunku, w którym uciekła dziewczyna.
*
Płaczesz,
nerwowo rozglądając się za siebie. Czujesz ulgę, gdy nie dostrzegasz w promilu
kilkunastu metrów chłopaka. Nie zniosłabyś dłużej Jego obecności. Opadasz na
śnieg, skrywając swoją twarz w dłoniach. Czujesz się podle. Czujesz się źle.
Opierasz
się plecami o pobliski domek, ciężko oddychając. Nie potrafisz powstrzymać ,
napływających falami do oczu, łez. Nie potrafisz również powstrzymać serca,
które bije dla jednej osoby. Bije ono dla Andreas.
Szlochasz
cicho, przecierając dłońmi , spływające po policzkach łzy. Po chwili masz już
dość zimna i postanawiasz wracać do domku, nawinie wierząc, że każde ze
skoczków, jest zajęte swoimi skokami.
Od autorki:
Rozdział
jest taki , taki…fajny?! Podoba Mi się !
Nawet bardzo , chociaż ocena należy do Was : ) Bez zbędnego rozpisywania się :
) Czekam na Wasze opinie i dziękuję za każdą z nich. Nawet nie wyobrażacie się
jak miło czyta Mi się każde napisane przez Was słowo. Dziękuję !
Do
napisania kochane!
P.s.
Chciałam
śnieg. Chciałam , a teraz jakoś go już nie chcę. Ehh udajmy , że to co zrobiło
dzisiaj Jury nie było, ok?