Leżysz na łóżku , łagodnie pokaszlując. Twoja
wczorajsza wędrówka po mieście z rozpiętym płaszczem i brakiem czapki, okazuje
właśnie swoje efekty. Wzdychasz ciężko, przewracając się na lewy bok. Ukrywasz
swoją chłodną dłoń pod poduszką, zamykając powieki. Chcesz chociaż na chwilę
zasnąć. W spokoju zamknąć oczy i oddać się w ramiona morfeusza. Jednak jak na
złość sen nie przychodzi . a stan ogólniej frustracji nie pozwala Ci już w
spokoju leżeć na miękkim materacu łóżka. Otulasz się szczelnie swoim kocem,
spuszczając delikatnie nogi na chłodną podłogę. Kierujesz się w stronę bujanego
fotela, w którym zajmujesz wygodną pozycję. Przymykasz powieki, czując jak ich
ciężar narasta. Delikatnie odbijasz się palcami od twardego podłoża, łagodnie
bujając się raz w przód, a raz w tył. Czujesz błogość , która ogarnia twoje
ciało. Ciszę i spokój, które pozwalają w spokoju przemyśleć Ci całe twoje
życie. Nie było, ani nie jest ono zbyt kolorowe. Nie możesz sobie powiedzieć,
że jesteś z niego pełni zadowolona. O ile dzieciństwo miałaś udane o tyle czasy
nastoletniego buntu, wolałabyś oddać w zapomnienie. Za darmo, bez jakiej
kolwiek ceny.
-Lea?
Podnosisz zamglone spojrzenie znad ciemnych paneli,
które równomiernie układają się na ziemi. Uśmiechasz się blado na widok
znajomej twarzy swojego przyjaciela. Nie odzywasz się. Milczysz, spoglądając na
Jego poczynania. Na to jak zajmuje miejsce naprzeciw Ciebie i wbija w twoją
bladą twarz, swoje bystre spojrzenie. Spuszczasz głowę, a niesforne kosmyki
twoich włosów, otulają palące się ze wstydu policzki.
-Dlaczego nic Mi nie powiedziałaś?
Kręcisz głową, czując nieprzyjemny, słony posmak na
swoich wargach. Odkaszlujesz, ale nawet to nie ułatwia Ci wyduszenia z siebie
nawet głupiego dźwięku. Czujesz poczucie winy. Czujesz jakbyś zataiła coś
bardzo ważnego, ale…Ty po prostu się bałaś. Nie chciałaś litości i poczucia, że
jest ktoś przy Tobie z obowiązku. Chciałaś być tylko szczęśliwą. Choćby na
moment. Przez głupią chwilę.
-Miałam swoje powody.
Wychrypujesz niemal bezgłośnie. Odwracasz głowę,
zaciskając z całych sił powieki. Słone łzy bezwładnie spływają po twoich
policzkach, a wargi mimowolnie pod ich wpływem drżą. Całe twoje ciało drży.
-Lea, przecież wiesz, że możesz Mi zaufać. Jesteśmy przyjaciółmi,
prawda?
Czujesz jak Jego ciepłe dłonie otulają twoje
wilgne policzki, nadając tym samym kres spływającym łzą. Oblizujesz nerwowo
spierzchnięte wargi, uciekając wzrokiem od Jego palącego spojrzenia.
-Wiem!?
Twój głos drży, a nutka zawahania, brutalnie przeszywa
, panującą między Wami ciszę. Nic tak mocno nie zadaje Ci bólu, jak ta chwila
zastoju i rozmyślania, czy jesteś tego pewna.
Widzisz Jego zaskoczone spojrzenie. Znacie się kilka
miesięcy. Od samego początku ten uroczy chłopak skradł twoje serce. Na początku
broniłaś się przed tym, aby przyznać przed samą sobą, że z każdym kolejnym
dniem zaczął znaczyć coraz więcej. Dla Ciebie. Dla twojego serca. Dla całego
twojego życia po prostu.
-Białaczka to nie grypa…z tego nie wrócę po kilku
dniowym przyjmowaniu antybiotyku. Jak mogę umrzeć Andreas. Umrzeć, rozumiesz?
Twój przepełniony paniką głos, przeszywa brutalnie
twoja głowę, która mimowolnie pulsuje z bólu. Chłopak spogląda na Ciebie
tym samym ciepłym spojrzeniem, mocno wtulając Cię po chwili z całych sił, do
swojej wysportowanej sylwetki. Zaciskasz swoje dłonie w pieści, uderzając
bezwładnie o Jego klatkę piersiową. Jego ciepło i zapach perfum, nagle Cię
uspakajają, a nawet blady uśmiech pojawia się na twoich wargach. To
prezent od Ciebie. Jednak po chwili wracają do Ciebie pesymistyczne
myśli, które rozcinają twoje wierzące naiwnie serce, na drobne kawałeczki. Nie
potrafisz już sobie radzić z tą sytuacją. Sama nie chcesz przywiązywać do
siebie ludzi, a tym czasem sama zatracasz się w Ich obecności. Lisa i Andreas
są dla Ciebie najważniejszymi osobami, oczywiście nie wliczając twoich
rodziców, którzy chuchają na Ciebie, aby nic złego Ci się nie
przydarzyło. Za późno! Oddalasz się od Niego, wybiegając
pośpiesznie z swoje sypialni. Zbiegasz bezwładnie po schodach.
-Lea!
Odwracasz się na pięcie, spoglądając na chłopaka,
który stoi na samym szczycie schodów. Zamglonym spojrzeniem lustrujesz Jego
sylwetkę, czując jak Jego wyraz coraz mocniej się zamazuje. Kręcisz bezwładnie
głową, opadając na zimną podłogę. W tej chwili nie czujesz już nic.
*
Po woli otwierasz ociężałe powieki, rozglądając się
tępym spojrzeniem wokół siebie. Białe ściany i dźwięk pikającej aparatury
uświadamia Ci gdzie jesteś. Ocierasz dłonią swoją twarz, przeczesując wilgne
włosy. Krzywisz się nieznacznie, podnosząc z miejsca. Masz ochotę odpiąć te
wszystkie, przymocowane do swoich dłoni kabelki. Zaciskasz wokół nich swoje
palce.
-Zostaw to!
Spoglądasz w stronę drzwi z łagodnie rozchylonymi
wargami, zaskoczona czyją kolwiek obecnością wokół Ciebie. Spoglądasz z nie
dowierzaniem na mężczyznę, który nagle znalazł się przy Tobie. Z zaskoczeniem
obserwujesz Jego poczynania. To jak układa Cię na poduszce, okrywając szczelnie
kołdrą.
-Nie musiał pan tego robić…było by lepiej.
Rzucasz obojętnie, odwracając głowę w stronę okna, za
którym łagodne płatki śniegu, opadały bezwładnie na parapet. Zima coraz mocniej
rozpoczyna się na niemieckiej ziemi. Wzdychasz ciężko, spoglądając w bok. Nie
potrafisz opisać swojego zaskoczenia, gdy dostrzegasz na krześle chłopaka, który
spogląda na Ciebie z uśmiechem. Krzywisz się, przywołując się do pozycji
siedzącej.
-Ja nie wiem kim jesteś i lepiej żebym nie wiedziała,
ale możesz sobie iść. Nic Cię tutaj nie trzyma, śmiało!
Mówisz jak nakręcona , a chłopak z uwagą Ci się
przygląda. Przytakuje głową, ale Jego ciało nawet nie drży. Wciąż siedzi przed
Tobą, przyglądając Ci się uważnie. Wzdychasz głośno, opadając na poduszkę.
-Wkurzający Pan jest!
Rzucasz z obojętnością, spoglądając na bruneta.
Uśmiech nawet na moment nie znika z Jego warg, a Jego ciemne tęczówki nie z
spuszczają z Ciebie nawet na chwilę spojrzenia.
-Nie jesteś pierwszą osobą, która Mi to mówi! Jednak
nienawidzę jak ktoś zwraca się do Mnie na per Pan, Marinus jestem!
Jego blada i koścista dłoń kieruje się w twoją stronę,
a Ty z bacznością się jej przyglądasz. Nie wiesz co masz robić. Nie znasz Go.
Pojawił się tak nagle, ale jednak zdajesz się zaryzykować. Zatrzaskujesz ją w
delikatnym uścisku, szepcząc cicho swoje imię. Z zaskoczeniem obserwujesz każdy
Jego ruch. To jak dłonią przeczesuje włosy i jak upija łyk wody mineralnej z
trzymanej w dłonie butelki.
-Coś nie tak?
Jego głos wybudza Cię z zamyślenia. Kręcisz z bladym
uśmiechem głową, układając się wygodnie na łóżku. Nie zamykasz jednak oczu.
Mimowolnie z czasem stajesz się coraz bardziej nie ufna. Uchylasz delikatnie
jedną powiekę, dostrzegając jak chłopak pośpiesznie opuszcza twoją salę.
Wzdychasz cicho, spoglądając na zatrzaskujące się bezwładnie drzwi od swojej
Sali. Nie znasz Go, ale teraz jesteś Mu wdzięczna. Uchronił Cię przed głupotą,
ale skoro masz umrzeć, to lepiej teraz , niż później, prawda?
Dźwięk otwieranych drzwi wybudza Cię z zamyślenia,
jednak tym razem w pomieszczaniu pojawia się zdenerwowany Wellinger
-Lea!
Obejmuje Cię ramionami, mocno zamykając w swoim
uścisku. Odwzajemniasz gest , przymykając delikatnie powieki.
-Jak widzisz nic Jej nie jest!
Słyszysz znajomy głos, na co z zaskoczeniem oddalasz
się od Andreas.
-To Wy się znacie?
Spoglądasz zaskoczona na Nich, oddalając się od
Wellingera. Marszczysz brwi, uważnie się Im przyglądając. Czekasz na chociaż
krótkie słowo wyjaśnienia, ale wtedy nagle do Sali wbiegają twoi rodzice.
Wtulasz się w Ich ciała, szepcząc cicho, że nic Ci nie jest i czujesz się
dobrze.
-Dziękuję chłopaki!
Słyszysz głos swojego taty, który gestem dłoni
dziękuję Marinusowi i Andreasowi.
-Chwileczka, bo Ja tutaj chyba czegoś nie rozumiem…a
Ty tato skąd Go znasz?
Spoglądasz na Nich, na co twój tata posyła Ci
zaskoczone spojrzenie. Kręcisz głową, krzyżując swoje dłonie na piersi. Widzisz
jak Andreas nerwowo przeciera dłonią kark, a twój tata miota się w
wypowiadanych przez siebie cicho słowach, na co Marinus tylko posyła Ci łagodny
uśmiech. Odwzajemniasz mimowolnie gest. Inaczej nie potrafisz. Każdy gest
ukazywany przez chłopaka jest zaraźliwy.
*
A jednak.
Marinus też jest skoczkiem, a Ty już wierzyłaś w to,
że jest zwykłym chłopakiem, który wypełni pustkę po tym jak Andreas i twój tata
zaczną sezonowe turne.
Następnego dnia opuszczasz już szpital. Cieszysz się,
chociaż nie masz ochoty wracać do pustego niemal domu. Tylko Ty i twoja mama
oraz stos głupich myśli, które nie pozwalają w nocy zasnąć.
Przewracasz się po raz kolejny, coraz ciężej
oddychając. Czujesz się coraz gorzej. Mimo, że w wynikach badań nie dostrzeżono
niczego bardziej niepokojącego, niże tego , że białaczka się rozwija to i tak
każde dnia traciłaś coraz więcej siło. Coraz więcej chęci do życia. Otwierasz
oczy, podnosząc się z miejsca. Twój płytki oddech odbija się echem w twoich
myślach. Błądzisz spojrzeniem po topiącym się w mroku pomieszczeniu, starając
się uspokoić. Jutro zawody. Pierwszy konkurs indywidualny w tym sezonie. Chcesz
na nim być. Bardzo chcesz, jednak wcześniej musisz się znaleźć w całkiem innym
miejscu.
Od autorki:
To jest ten rozdział z tytułu tych nie najlepszych.
Troszkę nudny , ale następnym już zacznie się dziać o wiele więcej i historia
będzie kierować się na tory ku końcowi. Na razie mamy to. Nie jestem w
pełni zadowolona z niego , ale mam nadzieje, że Wasze zdanie jest inne…:)
Dzisiaj Mikołaj…dostałyście już jakieś prezenty?
Lecę nadrabiać zaległości u Was :) Buziaki ;*
Lecę nadrabiać zaległości u Was :) Buziaki ;*
Jestem! :) Spóźniona jak zwykle, ale mam nadzieję, że mi wybaczysz :)
OdpowiedzUsuńDlaczego ta historia jest taka smutna, co? :( Jak przeczytałam informacje odnośnie tego, że ma być krótka to niestety przygotowuję się na najgorsze zakończenie... choć może się mylę :D
Lea powinna zawalczyć i podjąć leczenie. Przecież nic tym nie traci, a jedynie może zyskać i to nie byle, co tylko życie! Przecież jest młoda, ma do tego prawo... Jej bliskim na pewno będzie trudno pogodzić się z jej stratą, więc niech walczy... Wiem, że to trudne. Wiem, że to nie łatwe. Ale jednak...
Czekam na nowość, pozdrawiam! ;*
Bardzo mi się podoba... <3
OdpowiedzUsuńAndreas jest taki uroczy! Chciałabym, żeby między nimi coś się wydarzyło. Chciałabym, żeby coś ich połączyło. Wiem jednak, że nie będzie to takie proste, ponieważ Lea nie chce ranić chłopaka. Rozumiem jej zakłopotanie. Wellinger jest dla niej kimś ważnym, dlatego też nie chce go krzywdzić. Boi się, że nie pokona choroby, rozkocha go w sobie, a on później będzie cierpiał. Ja jednak mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze dla jednego jak i drugiego bohatera.
Lea ma naprawdę cudownych ludzi dookoła siebie i to powinno też dać jej jakąś motywację. Mam nadzieję, że właśnie z pomocą bliskich odnajdzie wiarę w lepsze jutro, a co najważniejsze odnajdzie drogę do zdrowia. :)
Czekam na następny! <3
Buziaki :*
Nawet nie próbuję sobie wyobrazić, jakbym czuła się ze świadomością, że mogę umrzeć. I nie wiem czy to prawda, że można się przygotować i oswoić, z tą myślą chyba nigdy nie można się oswoić. Zwłaszcza jeśli tutaj, jest coś na czym Ci zależy, to co kochasz i nie chcesz się z tym rozstawać. Tym kimś sa dla Lei rodzice i mam nadzieję, że Andreas.
OdpowiedzUsuńSwoją droga smutne jest też to, że skoki, zeson zabiera Jej ojca, Andreasa, a nawet Marinusa, zupełnie obcego chłopaka, z którym myślała, że będzie mogła spędzić czas.
Czekam na następny ;)
Przepraszam, że jestem tu dopiero teraz. Miałam tutaj wpaść, ale sobie zapomniałam przez tą naukę :/ Ta historia jest świetna :3 Zakochałam się w niej od prologu <3 Czekam na kolejne odcinki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny :*
Wpadnij do mnie na Matthew :)
Dałaś mi do myślenia tym rozdziałem. Ona musi czuć się okropnie! Bo jak ma się zachowywać młoda dziewczyna, które wie, że zaraz umrze? Co ma robić? Spełniać marzenia? A co jeśli i na to jest za późno?
OdpowiedzUsuńOj, Kochana! Po raz kolejny muszę Ci przyznać, że piszesz tutaj w sposób mistrzowski. Jeszcze nigdy nie czytałam tak pięknie opisanych uczuć chorej dziewczyny.
Jestem bardzo ciekawa co ona musi jeszcze załatwić zanim znajdzie się na konkursie... Lecę czytać następny :*