Rozglądasz
się nerwowo wokół siebie, z trudem oddychając. Czujesz na sobie baczne
spojrzenia przechodniów, jednak je lekceważysz. Starasz się wtopić w nagle
powstający wokół tłum. Błądzisz pomiędzy nagrobkami, starając się odnaleźć ten
jeden. Z bólem przystajesz w miejscu,
lustrując zamglonym spojrzeniem złote literki , wygrawerowane na granicie. Spuszczasz
głowę, zajmując miejsce na pobliskiej ławeczce. Skrywasz swoją twarz w drżących
dłoniach, nie potrafiąc powstrzymać płaczu. Tak bardzo Ci Jej brak. Jej uśmiechu,
pogody ducha, której zawsze nie potrafiłaś w sobie odnaleźć. Ta mała dziewczynka nauczyła Cię życia. Prawdziwego,
tego którego nie potrafiłaś dostrzec przez pryzmat rozwijającej się w Tobie
choroby. Podnosisz powolnie wzrok, lustrując cały otaczający Cię świat. Z
trudem przełykasz ślinę, starając się wydobyć z siebie , chociażby krótki
dźwięk. Twoje starania idą na marne. Nie
potrafisz wydusić z siebie ani jednego słowa. Z trudem również dostrzec ich
dźwięk w twoich myślach. To wszystko jest takie trudne!
-Sophie…
Twój
głos drży. Nie potrafisz go uspokoić, tak jak łez, które spływają po twoich
policzkach. Poruszasz nerwowo głową, zagryzając dolną wargę.
-Czy
jest Ci tam lepiej…?
Pytasz,
naiwnie licząc na odpowiedź. Uśmiechasz się ironicznie, spoglądając w zachmurzone
niebo. Wbijasz w nie swój wzrok, czując chłód, który nagle otula twoją twarz.
Uśmiechasz się blado, wracając spojrzeniem na nagrobek. Coraz szczelnie
zaciskasz miedzy kolanami wiązankę ulubionych kwiatów dziewczynki. Uśmiechasz
się do nich, układając je po chwili na płycie nagrobka. Zastygasz na moment w
miejscu, gładząc ją dłonią. Jest Ci ciężko, dziwnie ze świadomością, ze gdzieś
tam , kilak metrów pod ziemią spoczywa Jej drobniutkie ciało. Twarz, na której
wciąż panuje promienny uśmiech. Spuszczasz głowę, a twoja łza spływa na pomnik.
Ścierasz ją pośpiesznie rękawem kurtki, spoglądając za siebie. Zastygasz w bezruchu, czując jak chłopak mocno
Cię do siebie przytula. Rozklejasz się już całkowicie, zatracając równocześnie
w cieple Jego ramion. Brakowało Ci tego, ale nie potrafiłaś tego okazać. Nienawidziłaś
przyznawać się do porażki , a tym bardziej do uczuć. Z trudem je wyrażałaś. Od
kąta pamiętasz , zawsze tak było.
-Co
Ty tutaj robisz..?
Wychrypujesz
ledwo, spoglądając na Niego pozbawionym uczuć spojrzeniem. Nie wiesz co Tobą
kieruje. Atmosfera tego miejsca czy narastające w Tobie poczucie winy i złości.
Odpychasz Go od siebie, czując wstyd. Poprawiasz dłonią czapkę , spoczywającą bezwładnie
na twojej głowie. Nie jesteś już dziewczyną. Jesteś tylko marną jej kopią. Włosy. Piękne,
brązowe , które możesz teraz podziwiać tylko na zdjęciach. Pochlipujesz, opadając bezwładnie
na ławkę. Dla innych kobiet obcięcie włosów oznacza nowy etap w życiu, a dla
Ciebie? Dla Ciebie oznacza ono koniec. Wiesz, że wszystko jest już skończone.
Potrzebujesz czasu. Czasu nie na zebranie się w sobie i walkę, a na godne
pożegnanie i pogodzenie się z brutalną rzeczywistością. Spuszczasz głowę,
widząc przed sobą kucającego Andreasa. Kręcisz głową.
-Odejdź.
Tak będzie lepiej.
Rzucasz
pośpiesznie, wymijając Go. Widzisz Jego spojrzenie. Wzrok, który przepala twoją
skórę. Spojrzenie ciepłe i czułe. To boli Cię najbardziej. Odwracasz się na
pięcie, biegnąc ile sił przed siebie. Nie zważasz na krzyk chłopaka, roznoszący
się echem gdzieś za twoimi plecami. Kręcisz ze łzami w oczach, przekraczając
bramę miejskiego cmentarza. Nie masz już sił. Tracisz je każdego dnia coraz
bardziej. To już nie jest życie, a bezczynna wegetacja, z czasem prowadząca do
jednego. Zastygasz na środku niewielkiej drogi, tępym wpatrując się w nadjeżdżający
samochód. Z trudem przełykasz ślinę, zaciskając powieki. Drżysz, słysząc jak
pojazd znajduje się coraz bliżej. Nagle słyszysz nieokreślony dźwięk,
lekceważysz go. Później czujesz tylko ból. Ból. Który przeszywa całe twoje
ciało. Uśmiechasz się blado, sądząc , że jest to właśnie ta chwila. Przed
oczami masz tylko ciemność, a twoje ciało opada beznamiętnie na wilgną jezdnię.
Słyszysz krzyk. Wołania. Twoje imię, Lea! Pojedyncza łza wypływa spod twoich
powiek. Ten głos. Ciepły ton głosu.
-Przepraszam…
Szepczesz
cicho, tracąc po chwili całkowity kontakt z otaczającym Cię światem.
Krzyk.
Budzisz
się , podnosząc pośpiesznie z przesiąkniętej potem, pościeli. Ciężko oddychasz,
wodząc zagubionym spojrzeniem po swojej sypialni. W głowie słyszysz echo bijącego
serca. Sen. To był tylko sen. Z trudem przełykasz ślinę, uspakajając się. Spuszczasz swoje drżące nogi na chłodną
podłogę , kierując się w stronę fotela. Układasz się w nim wygodnie, zaciskając
powieki. Nie potrafisz już zasnąć. Boisz
się. Boisz się śmierci. Jej widoku. Dopiero teraz dostrzegasz to, że nie jest
ona czymś czego oczekujesz. Nie na to czekasz. Przełykasz z trudem ślinę, podnosząc
się z miejsca. Po cicho opuszczasz swój pokój, kierując się na palcach w stronę
telefonu. Zabierasz go, rozglądając się nerwowo wokół siebie. W domu panuje
wciąż głucha cisza. Uśmiechasz się blado, wracając do swojej sypialni.
Zajmujesz miejsce pośpiesznie na łóżku, wykręcając numer zapisany w spisie
połączeń.
-Tutaj
onkologiczny odział szpitala , w czym mogę pomóc?
Głos
kobiety nagle roznosi się po drugiej stronie słuchawki , wybudzając Cię tym
samym z chwilowego zamyślania. Przełykasz z trudem ślinę, wyduszając z siebie beznamiętni
dźwięk. Kobieta dopytuje się coraz więcej o to co się dzieje i z kim rozmawia.
-Proszę
z doktorem Fischerem, to ważne.
Rzucasz
pośpiesznie , bawiąc się nerwowo słuchawką. Uśmiechasz się do własnych
postanowień. Żałując tylko, że zbyt późno dotarło do Ciebie o co tak naprawdę warto
walczyć.
-Pan
Fischer, w czym mogę pomóc?
-Dzień
dobry, a może raczej dobry wieczór Panie doktorze.
Mówisz
cicho, słysząc nie lada zaskoczenie w głosie mężczyzny.
-W
czym mogę Ci pomóc Leo?
Uśmiechasz
się blado, z trudem przełykając ślinę. Podnosisz się z miejsca, poruszając się
po długości pomieszczenia. Oddychasz ciężko, a lekarz nie naciska. Układasz w
swoich myślach formułkę, słowa , które postanowisz wypowiedzieć.
-Chcę
przeszczepu. Chcę walczyć. Mam dla kogo.
Rzucasz
z uśmiechem na wargach. Mężczyzna nie ukrywa swojej radości. Jesteś dla Niego
jak córka. Bądź co bądź znacie się bardzo długo. Już jako mała dziewczynka
trafiłaś pod Jego skrzydła.
-Bardzo
cieszę się z twojej decyzji, ale wiesz, że z twoimi rodzicami również muszę porozmawiać?
-Wiem.
Mówisz
cicho, układając się w fotelu. Wzdychasz głośno, przytakując głową.
-Wiem,
Panie doktorze. Wszystko wiem. Wiem ile mam szans, ale lepsze to niż poddanie
się bez walki, prawda?
Twoja
rozmowa nie trwa długo. Zakańczasz ją po krótkiej chwili, odrzucając słuchawkę
na łóżko. Wiesz, że musisz spróbować. Szkoda, że dopiero teraz. Musisz przejść
wiele szczegółowych badań, aby móc stwierdzić jakiego dawcę potrzebujesz , a
tym bardziej czy są jeszcze jakie kolwiek szans. Wzdychasz ciężko, podnosząc
się z miejsca. Kierujesz się w stronę okna, zajmując miejsce na parapecie. Przytulasz swoją
głowę do chłodnej szyby, wpatrując się pustym spojrzeniem w białym puchu ,
który otula twoje podwórko. Uśmiechasz się łagodnie, błądząc opuszkami palców
po zaparowanym szkle. Śmiejesz się cicho, kręcąc głową.
-Czas
zacząć żyć, Lea!
Szepczesz,
przymykając powieki. Nie wiesz, że gdzieś tam, na niebie jedna z spadających gwiazd
, wyznaczoną miała swoją trasę.
Od
autorki:
Oddaję Wam już dzisiaj
szósteczkę. To opowiadanie rozkręca się, ale również dobiega ku końcowi. Nie
wiem jak go zakończę. Mam zapisane dwa końcowe rozdziały. Wszystko pokarze
czas. Na dzisiaj tyle i do zobaczenia prawdopodobnie w czwartek. :)
Dziękuję za Waszą
obecność! Mam nadzieje, że Was nie zawiodę i dotrwam do końca !
Buziaki ;*
Jestem zachwycona! <3
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę z takiego obrotu sprawy. :)
Lea musi walczyć. Musi pokazać, że zmierza do happy endu. Musi pokazać innym, którzy również chorują, którzy czasami nie mają już wyjścia z choroby, że walka to jedyna nadzieja. :)
Czekam z niecierpliwością na nowość. :3
Buziaki :*
zaprosiłaś mnie, więc jestem.
OdpowiedzUsuńnie znam filmu "Nad życie", a przed "Szkołą uczuć" uciekam jak diabeł od wody święconej. nie znoszę takich filmów. no cóż, jestem pozbawiona uczuć wyższych. ale ja tutaj mam rozdział skomentował, a nie pisać, jaką ja wredną i bez uczuciową osobą jestem...
hmmm... nie wiem co napisać, więc będę pisać to, co mi przyjdzie jako pierwsze do głowy. z góry przepraszam, że mój komentarz będzie bardzo zwariowany.
bardzo poruszająca historia chorej na białaczkę dziewczyny, która odnajduje w sobie chęć do walki o życie.
motyw ciężkiej i śmiertelnej choroby jest przereklamowany, ale Ty sprawiłaś, że na nowo stał się czymś nowym.
świetny styl pisania i narracja. zdarzyło się kilka literówek i błędów (jestem na nie uczulona, przepraszam), ale nie były aż takie rażące.
myślę, że zawarłam w komentarzu wszystko, co chciałam Ci przekazać.
pozdrawiam serdecznie :*
weny!
Ooo Boże ! Jakie to piękne i wzruszające! Nawet nie wiesz jak bardzo jestem Ci wdzięczna za zaproszenie. To opowiadanie jest jednym z lepszych jakie czytałam i zostanę tu na dłużej :)
OdpowiedzUsuńJa naprawdę nie mam pojęcia jak to się dzieje, że za każdym razem, kiedy cokolwiek u Ciebie czytam, po prostu płaczę. I tutaj już na nic moje obietnice, brzmiące np.: 'tym razem już muszę zostawić nieco sensowniejszy komentarz! No muszę!'. I nic... Po prostu się nie da. Wzruszasz każdą komórkę mojego ciała. Szczerze, to jeszcze nie zacznę czytać, a już chce mi się płakać, a na mojej skórze pojawia się gęsia skórka. Chciałabym mieć taki talent jak Ty! Podbijasz ludzkie serca! ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;*
Ps.: U mnie nowość. Zapraszam. ;)
Dobrze, że Leea zdała sobie sprawę, że ma dla kogo walczyć, dobrze, że widzi jeszcze sens, może to ją uratują? Bardzo bym chciała w to wierzyć! Wzruszasz mnie tym opowiadaniem już po pierwszych zdaniach, dawno nie płakałam na tylu rozdziałach pod rząd!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco <3
Przeczytałam wszystko dzisiaj i jestem zachwycona twoim opowiadaniem. Wszystkie te opisy uczuć są dla mnie tak realistyczne i prawdziwe...
OdpowiedzUsuńLea walcz! Masz rodziców, Lisę, Marinusa i oczywiście Andiego <3 Walcz dla nich! Zasługujesz na szczęście przy boku Wellingera :)
Pozdrawiam i weny ;***
Cudowne opowiadanie, realistyczne i smutne... i tak dobrze potrafisz to wszystko opisać. Mam nadzieję, że Lea z tego wyjdzie:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, życzę wesołych Świąt, weny :)) i zapraszam do mnie:
Bardzo dziękuję za życzenia i również życzę Ci wszystkiego dobrego na te Święta i weny!:))
http://orlykruczka-2.blogspot.com/