sobota, 22 listopada 2014

Pierwszy : Twoja radość jest dla Mnie największą nagrodą.

Nareszcie możesz wrócić do domu. Pierwszy dzień w nowej szkole zaliczasz do bardzo udanych. Poznałaś wiele osób, z którymi masz nadzieje spokojnie przetrwać ostatnią klasę liceum. Starasz się również nie przywiązywać do Ich obecności. Boisz się znów dostrzec strach i ból w oczach osób dla Ciebie najważniejszych. Opuszkiem palców poprawiasz łagodnie wysuwając się z twojego ucha słuchawkę. Już za rogiem dostrzegasz znajomy budynek. Jesteś już niemal na miejscu, ale nie masz ochoty na spotkanie się z rodzicami. Na wypytywanie o dzisiejszy dzień i samopoczucie. Wiesz, że każde z twoich słów może być wyolbrzymione. Lekki ból głowy, może być dla Nich nawet oznaką czegoś najgorszego. Wzdychasz ciężko, a twój oddech zamienia się w mgiełkę, która otula swoim przyjemnym ciepłem okolicę twoich warg. Wkońcu zdobywasz się na siłę i ruszasz w stronę swojego domu. Przystajesz na chodniku, zamglonym spojrzeniem lustrując podjazd i łagodnie rozchylone drzwi garażu. To wszystko mogło oznaczać jedno, zostajesz Sama. Uśmiechasz się blado, przekręcając klucz w drzwiach. Twoja zaczerwieniona skóra nie może przyzwyczaić się do nagłego ciepła, dzięki czemu czujesz nieprzyjemne mrowienie. Odwiązujesz szalik zawinięty szczelnie wokół szyi , odrzucając go na pobliską komodę. Z ramion zsuwasz bezwładnie kurtkę, zarzucając ją niedbale na wieszak stojący w samym rogu przedpokoju. To samo robisz  z butami, układając je na niewielkiej półeczce. Zabierasz swoją torbę kierując się do swojej sypialni. Nie masz ochoty nic jeść, chociaż w między czasie dostrzegasz przygotowany posiłek i niewielką karteczkę obok niego. Spinasz się powolnie po schodach, zaciskając swoje dłonie wokół poręczy. Nie czujesz się najlepiej, chociaż nawet przed samą sobą nie potrafisz się do tego przyznać.  Nie potrafisz , albo po prostu nie chcesz. Wiesz, że jeśli powiesz Sobie: Tak, nie czuje się najlepiej , to twoja podświadomość rozpocznie tworzenie czarnych scenariuszy, a przecież chwilowa niedyspozycja, nie musi być od razu zwiastunem najgorszego, prawda? Naciskasz łagodnie na klamkę drzwi, otwierając przed sobą dalszą drogę. Bierzesz kilka głębszych oddechów, opadając bezwładnie na łóżko. Wtulasz swoje ciało w chłodną pościel, otulając nią coraz szczelniej swoje ciało. Sen. Właśnie sen jest dla Ciebie czymś najpotrzebniejszym w obecnej chwili. Jednak nie zasypiasz. Nie potrafisz. Nieznoszący ból głowy nie pozwala Ci w spokoju zamknąć powiek , oddając się całkowicie w ramiona morfeusza. Spuszczasz swoje nogi łagodnie na miękki dywanik, podnosząc się z miejsca. Krążysz po długości swojego pokoju , dostrzegając na swoim biurku coś całkowicie nie pasującego do wyposażenia, które pozostawiłaś po sobie dzisiejszego ranka. Uśmiechasz się szeroko, biorąc do rąk skrawek materiału. Przypominasz sobie wszystko, pośpiesznie opuszczając swoją sypialnię. Ukrywasz materiał w swojej torbie, zarzucając na ramiona kurtkę, a na nogi pośpiesznie zakładając buty. Opuszczasz dom, kierując się w stronę miejsca, w którym nie chcesz się znaleźć, ale jednak kochasz spędzać czas. Czas z osobami, które znają twój ból, rozumieją go idealnie, a jednak Są o wiele silniejsze i bardziej cieszą się z swojego życia.
Przystajesz przy potężnym budynku, biorąc kilka głębszych oddechów. Nie było Cię tutaj od tamtego dnia, ale jednak obiecałaś sobie , że tutaj wrócisz. Musiałaś. Nigdy nie rzucasz słów na wiatr, a czując, że ktoś na Ciebie czeka. Tym bardziej nie potrafisz przejść obojętnie, mimo bólu , który naradza się w Tobie podczas odwiedzania tego miejsca.Twój oddech zdaje się być coraz cięższy, a w głowie echem roznosi się szybkie bicie serca. Jednak starasz się znaleźć siłę. Masz dla Kogo. Uśmiechasz się blado, odpychając od Siebie z dużym impetem masywne drzwi. Uśmiechasz się łagodnie w stronę pielęgniarek, które mimowolnie cieszą się na twój widok. Podczas pobytu tutaj przyzwyczaiłaś się do ich obecności. 
Podążasz jednym z korytarzy, dostrzegając na jego końcu znajomą sylwetkę. Uśmiechasz się na Jej widok, coraz szybciej skracając dzielący Was dystans.
-Sophie!
Twój krzyk echem odbija się od szpitalnych ścian, wpadając  w układ słuchowy każdego znajdującego się w obrębie kilku metrów, ale dla Ciebie najważniejsza była mała dziewczynka, która mocno wtula się w twoje ciało. Obejmujesz Ją szczelnie ramionami.
-Lea!
Jej ciepły krzyk przepełniony radością, działa jak miód na twoje serce. Czułaś dumę z powodu tego, że dostrzegasz na Jej bladej twarzyczce , uśmiech. Tak szczery jak łzy radości, które bezwładnie spływają po Jej policzkach.
-Nie płacz słońce…mam dla Ciebie niespodziankę. Zamknij oczka!
Dziewczynka ochoczo kiwa głową, zamykając oczy, na potwierdzenie zakrywając je również dłońmi. Czujesz smutek, gdy dostrzegasz opatrunek znajdujący się na Jej dłoni i chusteczkę, która otula Jej głowę. Zagryzasz z całych sił swoje wargi. Nie możesz płakać. Nie przy Niej i nie w obecnej chwili. Wybudzasz się z amoku, sięgając do swojej torby, z której wyciągasz materiałowy plastron z numerem startowym. Wiesz, że to było Jej największym marzeniem. Marzyła o tym, aby pojawić się na skokach i zdobyć autografy zawodników ze swojej ukochanej reprezentacji, a Ty? Ty postanowiłaś spełnić Jej marzenia, ponieważ Ona dała Ci coś więc. Dała Ci uśmiech. Szczery, dziecięcy uśmiech, który w ostatnich dniach walki, dodał Ci sił.
-Już? Lea, proszę. Czy już?
Słyszysz Jej coraz mocniej denerwujący się głos. Kręcisz z uśmiechem głową, zakładając na Jej drobniutką sylwetkę. Sophie przez dłuższą chwilę się nie rusza, jakby czuła dodatkowy ciężar na swoich ramionach. Uśmiechasz się coraz szerzej, dostrzegając Jej błyszczące tęczówki. Opuszki palców, które błądzą po podpisach każdego z reprezentantów.
-Dziękuję. Lea, bardzo Ci dziękuję ! Mamo, tato…patrzcie jaki dostałam prezent od Lei.
Krzyk. Jej radosny krzyk jest dla Ciebie czymś najważniejszym. Najpiękniejszą rekompensatą. Spoglądasz na Jej rodziców, którzy Ci dziękują. Kręcisz głową. Nie chcesz przyjmować , żadnych podziękowań. Zrobiłaś to sama od siebie , dla tej małej dziewczynki, która zrobiła dla Ciebie sto razy więcej.
Mała dziewczynka już po chwili wraca do Ciebie. Zabierasz Ją na ręce, całując w policzek. Czujesz jak Jej chłodne dłonie otulają twoją szyje, a Jej policzek układa się na twoim ramieniu. Kołyszesz się z Nią łagodnie, nucąc Waszą ulubioną piosenkę.
-Jak Ci się odwdzięczę?
Odsuwa się od Ciebie, spoglądając uważnie w twoje oczy. Z zaskoczeniem obserwujesz Jej wyraz twarzy, powolnie rozszyfrując sens wypowiedzianego przez Nią zdania.
-Twoja radość jest dla Mnie największą nagrodą.
Uśmiechasz się w Jej stronę, całując w czubek głowy. Stawiasz Ją na podłodze. Niestety musisz już iść. Z niechęcią  żegnasz się z Sophie i Jej rodzicami. Ruszasz w stronę wyjścia , ostatni raz spoglądając za Siebie. Widzisz radosną dziewczynkę, która kolejnym osobą chwali się swoim prezentem. Machasz łagodnie dłonią, co odwzajemnia. Po chwili jednak czujesz napływające łzy. Nie potrafisz już dłużej ich powstrzymać i po krótkiej chwili odczuwasz ich nieprzyjemną wilgoć na swoim policzku. Pośpiesznie opuszczasz korytarz, a w późniejszym czasie budynek. Źle działa na Ciebie przebywanie tutaj, ale jednak czujesz, że musisz tutaj być. Że musisz wspierać  osoby, które przeżywają to samo, co Ty przed laty. Wracasz do domu. Do domu, w którym czekają na Ciebie zaniepokojeni, jak zawsze rodzicie.

*

Zima.
Pora roku, którą kochasz i nienawidzisz równocześnie. Kochasz ją za jej piękno. Atmosferę, którą otacza zbliżające się dużymi krokami święta,
A nienawidzisz? Nienawidzisz za to, że odbiera Ci tatę, a w obecnej chwili również najlepszego przyjaciela. Nienawidzisz rozstań, nawet tych, które nie są ostatecznymi. Nienawidzisz, gdy wyjeżdża na zawody, a Ty sama masz tylko z Nim kontakt telefoniczny. Bardzo Go kochasz i cieszysz się Jego szczęściem, ale czasami wolałabyś, aby był przy Tobie, aby wychodził co dnia do pracy i wracała popołudniami. Czujesz, że tak byłoby o wiele lepiej.
-Uważaj na Siebie!
Uśmiechasz się ironicznie, odwracając wzrok. Który to już raz słyszysz? Przytakujesz z niechęcią głową, przytulając się do sylwetki twojego ojca. Zamykasz powieki, starając się zapisać w swojej pamięci każdą sekundę. Wiesz, że rozstajesz się z nim na pięć miesięcy. Pięć długich miesięcy, spośród , których wybierzesz się na niektóre zawody, rozgrywane w twoim kraju. Oddalasz się od Niego, całując w policzek. Teraz nadchodzi czas na Andreasa. Uśmiechasz się w Jego stronę, skracając dzielący Was dystans. Rzucasz się na Jego szyję, wtulając z całych sił w Jego wysportowaną sylwetkę. Zbliżyliście się. Od tamtego, pamiętnego pierwszego dnia w szkole, staliście się dla Siebie bliscy, ale Ty wciąż pozostawiasz między Wami spory dystans. Nie możesz dopuścić do tego, aby między Wami było coś więcej. Bynajmniej do chwili, kiedy usłyszysz, że jesteś w pełni zdrowa i nie ma już zagrożenia nawrotem choroby. W obecnej chwili nie możesz pozwolić na to, aby Go do siebie przyzwyczaić. Nie chcesz  po raz kolejny  dostrzegać w oczach najbliższych strachu i smutku. Obiecałaś to sobie tamtego dnia i postanawiasz dotrzymać słowa, mimo wszystko.
-Uważaj na Siebie , Lea.
Prychasz cicho, udając, że nie słyszałaś tych słów. Całujesz Go w policzek, oddalając na znaczną odległość. Uśmiechasz się , machając dłonią na pożegnanie. Kiedy samochód twojego ojca znika z pola twojego widzenia, wracasz do domu. Zatrzaskujesz za sobą wejściowe drzwi, pośpiesznie kierując się w stronę swojej sypialni. Zamykasz za sobą drzwi, przekręcając kluczy w zamku. Potrzebujesz chwili samotności. Chwili , której możesz już nigdy nie otrzymać…przecież jutro masz wizytę u lekarza. Pierwszą po długim okresie czasu. Masz nadzieje, że jest ona tą pierwszą i ostatnią na całe życie.

Od autorki:
Ten rozdział nie zdobył w pełni mojej akceptacji, ale nie jest najgorszy. Mam przynajmniej taką nadzieje. Początki są trudne…same wiecie, jednak później lepiej. No dobrze…tak więc, to chyba tyle od Mnie o tym rozdziale…
Dzisiaj przed Nami pierwszy konkurs drużynowy. Trzymamy Kciuki drogie Panie za naszych, kochanych Chłopaków , którzy w pełnym składzie przebrnęli przez wczorajsze kwalifikacje ! :)
Pozdrawiam i do zobaczenia podczas Kussamo :) ;*





7 komentarzy:

  1. Już kocham to opowiadanie <3
    Piszesz tak lekko, że aż chce się czytać, jest idealnie :)
    Wzruszyła mnie ta sytuacja z Sophie, a całe opowiadanie zapowiada się bardzo ciekawie. Mam nadzieję że Lea u lekarza usłyszy tylko dobre nowiny. :)
    Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. podłączam się do komentarza koleżanki wyzej. Naprawdę piszesz lekko i przyjemnie.
    Rozczuliłam się kiedy czytałam o tej sytuacji w szpitalu.
    Rownież mam nadzieje, że Lea nie będzie miała nawrotu. Że jest całkowicie zdrowa, bo ma dla kogo żyć! Andi jest taki słodki, chociaż nic nie musi robić ^^
    Czekam na nowość :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, będę krytyczna i nieprzyjemna, ale zaczyna mnie drażnić, że zaczynasz opowiadania, publikujesz kilka rozdziałów, a potem po prostu kasujesz bloga. Masz fajny styl, przyjemnie się czyta Twoje opowiadania, masz ciekawe pomysły, ale to wszystko bez znaczenia, bo Ty i tak kasujesz blogi. To irytujące.
    Ale opowiadanie mi się podoba, Wellingera po prostu uwielbiam, więc będę. Informuj mnie o nowościach. (O ile oczywiście będzie o czym.)
    Pozdrawiam, flamex

    OdpowiedzUsuń
  4. To opowiadanie od samego początku pobudza wszystkie moje zmysły. Pokochałem je, a styl, który prezentujesz... Poezja!
    Nawet nie masz pojęcia jak bardzo chciałabym umieć pisać w ten sposób... Wszystko jest u Ciebie tak lekkie, przyjemne, a zarazem poruszające. Nie mam pojęcia jak to robisz, ale kocham wszystko, co jest tutaj u Ciebie. Dziękuję za informację o rozdziale, czekam na następny. ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesamowity talent!! Jestem pod ogromnym wrazeniem.
    Wpadlam tutaj przez przypadek, ale chyba zostane na dluzej. :)
    Bardzo fajny pomysl na opowiadanie. Jednak tematyka jest nieco smutna i taki tez nastroj towarzyszy mi przy czytaniu. :)
    Pochlonal mnie juz prolog, a tym rozdzialem podsycilas moj glod twojej tworczosci.
    Czekam na kolejny rozdzial. :)
    Buziaki :*
    PS. Jesli mozesz informuj mnie o kolejnych rozdzialach.
    W wolnej chwili zapraszam rowniez do mnie:
    http://footballismydope.blogspot.com
    ♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudo, cudo, cudo, cuuuuudo <3
    Ta sytuacja w szpitalu mnie rozkleiła, płakałam razem z dziewczynami. To cudowne ze strony Lei, że zdobyła dla Sophie autografy. Miły gest :)
    Mam jednak nadzieję, że Lea zbliży się do Andreasa i nie bedzie to tylko chwilowe ^^
    Przepraszam za taki krótki komentarz, wersja na telefonie xD
    Świetna robota, oby tak dalej Kochana :*

    Pozdrawiam, Tyśka

    OdpowiedzUsuń
  7. Skoro ma być "Szkoła uczuć" nie przewiduję happy-endu. Tak więc mam mieszane uczucia. Kocham opowiadania, które kończą się obrzydliwie słodko.
    Twoje bardzo mi się podoba, chociaż jest w nieco innym stylu. Jest tu dużo uczuć. Dużo wrażliwości.
    I oczywiście trzymam kciuki za Andreasa i Leę :)

    OdpowiedzUsuń